czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 9

Witam was kochani po długiej przerwie :) Chciałam was bardzo przeprosić za to że tak długo nic nie dodawałam. I również chciałam podziękować za ponad 10 tys. wyświetleń. Mam nadzieję że rozdziały wam się podobają. Miłego czytania.
Vicky xx.
_____________________________________________________

Przebudziłam się lekko obolała, na łóżku w czyimś pokoju. Usiadłam i od razu się skrzywiłam z bólu. Skutki ucieczki i bójki oraz tego całego zamieszania dawały się we znaki. Gdy wstałam z łóżka podeszłam do drzwi, aby wyjść. Usłyszałam czyjąś rozmowę, po głosach poznałam że jeden z nich to Harry a ten drugi... Nie kojarzyłam go, ale wydawało mi się że to był ten koleś który chciał się do mnie dobrać. Nie lubię podsłuchiwać wtrącać się w czyjeś sprawy, ale miałam dziwne wrażenie że ta rozmowa w dużym stopniu mnie dotyczyła. Stanęłam cicho przy drzwiach, aby lepiej słyszeć.
-Stary co Ci kurwa odpierdoliło?! Mówiłem Ci że masz się trzymać z daleka od lasek z którymi się zadaję.-usłyszałam donośny krzyk Harry'ego. Był chyba nieźle wkurwiony... Nie rozumiałam tylko dlaczego. Przecież jego ta cała sprawa nie dotyczyła.
-Jestem Ci coś dłużny Styles, a zresztą wiesz niezła z niej dupa z chęcią sam bym się za nią zabrał.-głos drugiego mężczyzny był bardziej opanowany, wiedziałam że w tym momencie szyderczo się uśmiecha. Z jednej strony zabolały mnie jego słowa, chciał mnie po prostu zwyczajnie przelecieć jak jakąś dziwkę, ale z drugiej byłam wkurzona nie lubię gdy ktoś traktuję dziewczyny przedmiotowo, jak zabawki.
-Kurwa, widzę ją pierwszy raz na oczy więc nie mieszaj jej w moje sprawy. A poza tym na razie tylko gadaliśmy, nic więcej.
-Czyli masz co do niej jakieś plany? Przyznaj się że chcesz ją tylko przelecieć i nic więcej?W każdym razie... Nie wiem co chcesz, zrobić mam to w dupie. I tak odpłacę Ci się za to co zrobiłeś wiec niech ta dziewczyna uważa, bo jej też się nieźle oberwie-na jego słowa przeszły mnie ciarki, wiedziałam że on nie żartuje, śmiech tego chłopaka był nie do zniesienia, miałam ochotę mu coś zrobić, ale siedziałam cicho. Byłam bardzo ciekawa co na to powie Harry.
-A nawet jeśli chcę ją zaliczyć to nic Ci do tego Tom... Po prostu zostaw ją w spokoju.- reszty jego wypowiedzi nie słyszałam, byłam zbyt oszołomiona, a jego słowa to był cios poniżej pasa. Czyli chciał mnie wykorzystać?! Ale przecież był taki miły. Jestem taka głupia, nie powinnam była z nim w ogóle rozmawiać... Odeszłam od drzwi i usiadłam na łóżku. Nie chciałam już więcej wiedzieć i tak usłyszałam zbyt wiele. Jednak coś nie dawało mi spokoju. O co chodziło temu chłopakowi? Za co Harry jest mu dłużny? A co jeżeli on był w coś zmieszany? Myślę że powinnam trzymać się od niego z daleka. Niall miał racje on nie jest dla mnie. Nagle usłyszałam kroki i szybko otarłam łzę spływającą po moim policzku. Drzwi się otworzyły i wszedł Harry. Czego on tu kurwa chce?!
-Jak się czujesz?-zapytał mnie tak jakby się przejmował czy naprawdę wszytko okey. Uśmiechnęłam się kpiąco sama do siebie
-Wydaje mi się, że nie powinno Cię to obchodzić. Nie masz czegoś lepszego do roboty niż udawanie, że się mną "przejmujesz"?- powiedziałam spokojnie i wstałam idąc do drzwi. Widziałam że chłopak jest zdziwiony i nie rozumie o co mi chodzi.
-Lexi coś się stało?-na jego twarzy maluje się wielkie zdziwienie, odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam słodko.
-Nic prócz tego. że dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy...-mówiłam przesłodzonym głosem patrząc na niego-Naprawdę miło jest się dowiedzieć, że ktoś kto wydaję się być miły i Ci pomaga chce Cię tylko zaliczyć.-mówię sarkastycznie i wychodzę z pokoju zanim chłopak zdąży mnie zatrzymać. Nie mam zamiaru słuchać jego tłumaczeń. Gdy idę korytarzem dostrzegam blond włosy mojego przyjaciela.
-Niall!-krzyczę i szybko podbiegam do schodów przytulając mocno chłopaka, widzę że trzyma moje buty, które zostawiłam gdzieś na zewnątrz.
-Masz to chyba twoje?-podaje mi je uśmiechając się, a ja je szybko zakładam-Jak się czujesz? Wszystko już w porządku?-patrzę na jego twarz i ręce jest cały poobijany, musiał nieźle oberwać. Pomyśleć, że to wszystko przeze mnie mu się stało. Mimo to było mu tak cholernie wdzięczna za to co zrobił.
-Już jest dobrze Alexis, nie martw się-uśmiecha się pocieszająco i mnie przytula,
-Dziękuje, Niall gdyby nie ty to...-z moich oczu zaczynają lecieć łzy. Właśnie, co by było gdyby się tam nie zjawił w porę?
-Ej spokojnie mała, już po wszystkim, wszystko jest dobrze. Nie pozwolę żeby ktoś Ci zrobił krzywdę.-Pomimo że był tylko moim przyjacielem kochałam go jak swojego brata.
-Jesteś wspaniały, naprawdę nie wiem jak Ci się odwdzięczę.-powiedziałam to i się uśmiechnęłam. Każdego dnia byłam wdzięczna za tak cudownych przyjaciół. Jak na dzisiaj miałam dosyć tego wszystkiego jedyne co chciałam to jechać do domu, odpocząć i przemyśleć sobie wszystko.
-Nial, mam prośbę... mógłbyś mnie odwieźć do domu? Jestem trochę zmęczona, a poza tym nie chcę już tu dłużej być-spojrzałam się na niego a on skinął głową. Wyszliśmy z domu i poszliśmy do auta Niall'a. Spojrzałam na całe to miejsce. Tyle rzeczy się wydarzyło tu tylko podczas jednego wieczoru. Chciałam już leżeć w swoim łóżku, spać i nie myśleć o tym co się zdarzyło. Jechaliśmy w ciszy. Ale nie przeszkadzało mi to i nie miałam ochoty jej przerywać. Potrzebowałam spokoju. Cały czas zastanawiała mnie jedna rzecz. Rozmowa Harry'ego z tym gościem. Próbowałam wymyślić dlaczego on może być dłużny coś temu kolesiowi. Ciekawe i dlaczego akurat na mnie padło? Z tego co mi się wydaje nie byłam jedyną dziewczyną przy, której kręcił się Harry. Ciekawe czy dla innych też był taki miły? Czy o wszystkie się tak martwił. Nie wiem.,. Ale nie powinnam się tym przejmować może prostu powinna zapomnieć o nim i o tej całej sprawie, tak chyba będzie najlepiej. Podjechaliśmy pod dom mojej babci, podziękowałam blondynowi i się z nim pożegnałam, obiecując że zadzwonię do niego wieczorem. Weszłam do domu, było strasznie ciemno i zimno. Zegar pokazywał 5.00. Nie wiedziałam że jest już ta godzina, wydawało mi się jakby dopiero była 10 w nocy.  Zdziwiona ruszyłam do pokoju.. Babcia pewnie się o mnie martwiła. Zajrzałam do jej pokoju. Staruszka spokojnie spała. Mam tylko nadzieję że nie będzie zła... Dotąd nigdy nie wracałam tak późno. Poszłam na górę do swojego pokoju, w którym czekał na mnie mój kotek, słodko śpiący na moim łóżku. Przebrałam się i wzięłam pamiętnik siadając na łóżku.. Byłam wykończona dzisiejszym dniem i musiałam się jakoś wyżalić.

Drogi pamiętniku.
Dzisiejsza noc była... no cóż na pewno była niesamowicie fajna, ale z drugiej strony jedna z gorszych. Dowiedziałam się dzisiaj kilka ciekawych rzeczy od chłopaka, którego dopiero co poznałam. A wydawał się inny. No i jeszcze ta bójka. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że chłopak z lasu (miał chyba na imię Tom, tak mi się wydaje) mówił szczerze i że tak łatwo sobie nie odpuści... Tylko co ja mam z tym wspólnego? Miałam tylko dobrze się bawić, ale jak zwykle coś musiało pójść źle. Najwyraźniej tak już musi być. Teraz mam tylko ochotę zapomnieć o całej sprawie i zasnąć.

Zamknęłam notes i odłożyłam go razem z piórem na szafkę nocną. Okryłam się kołdrą, nadal myśląc jednak po dłuższym czasie zmęczona usnęłam.

Obudziłam się z bólem głowy i usiadłam na łóżku.. No tak mam kaca, nie powinnam chyba tyle pić. Westchnęłam i spojrzałam na zegarek była 14.00. Wstałam i zeszłam na dół, aby przywitać się z babcią i wziąć jakieś tabletki na ból głowy. Gdy weszłam do kuchni babcia kończyła robić obiad.
-Mmm... Smakowicie pachnie.-powiedziałam, wzięłam aspirynę leżącą na blacie i butelkę wody.
-Cześć kochanie, jak było wczoraj na imprezie?Tylko nie to. Nie mam ochoty opowiadać o tym, że prawie zostałam zgwałcona, dowiedziałam się że nowo poznany chłopak chce mnie przelecieć i byłam powodem bójki Niall'a i innego chłopaka.
-Umm... Było ok.-posłałam jej uśmiech napiłam się z butelki, babcia spojrzała na mnie i pokręciłam głową. Pewnie zauważyła ślady na rękach.
-Lexi ile razy ci mówiłam, pije się ze szklanki.-Babcia mnie upomniała. Czyli temat imprezy został zamknięty, zaczęłam się śmiać.-No dobrze, idź się ubrać i zaraz schodź na obiad.-powiedziała babcia i zajęła się swoimi sprawami. Wzięłam szybki prysznic, aby rozluźnić się i ubrałam ciepłe dresy. Śnieg przestał wreszcie padać, ale cały czas było strasznie zimno. Gdy zeszłam, stół był już przygotowany i babcia nakładała jedzenie. Stwierdziłam ze jestem bardzo głodna i usiadłam zaczynając jeść. Jak zwykle zaczęłyśmy rozmawiać. To była jedna z chwil kiedy mogłam jej wszystko powiedzieć.
-Mam dla ciebie dobrą wiadomość.-babcia się uśmiechnęła i nalała mi soku.
-Co się stało?-powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Przerwałam jedzenie i spojrzałam na babcię powoli pijąc.
-Jutro możesz zacząć wprowadzać się do swojego nowego mieszkania w Seattle. Dzisiaj powinnaś jechać je obejrzeć. Może weźmiesz Jullię ze sobą?-Cieszyłam się że wreszcie będę mogła sama mieszkać. To nie tak że przeszkadza mi obecność babci, ale myślę że to czas aby się usamodzielnić. Ta wiadomość niezmiernie mnie ucieszyła, ale z drugiej strony nie chcę zostawiać mojej babci tutaj samej.
-Ojej dziękuje bardzo! Zaraz do niej zadzwonię i się umówię. Naprawdę bardzo Ci dziękuję.-podeszłam do mojej babci i ją uściskałam.
-Klucze leżą na Twoim biurku.-Wreszcie spotkało mnie coś miłego. Mieszkanie w Seattle w mieście którym kocham to jak spełnienie marzeń. Po obiedzie zadzwoniłam do mojej przyjaciółki i umówiłyśmy się na oglądanie mieszkania. Była tak samo podekscytowana jak ja. Od razu zadzwoniłam do Niall'a tak jak obiecałam, porozmawialiśmy przez chwilę i się rozłączyłam. Za 2 tygodnie wracamy do szkoły... A potem tylko kilka miesięcy i koniec. Przebrałam się i czekając na Jullię posprzątałam w pokoju. Babcia powiedziała że mieszkanie jest już całkowicie urządzone. Czyli będę musiała tylko zabrać stąd swoje rzeczy. Spojrzałam na mój mały pokoik. Tyle mam z nim wspomnień. W końcu ruszę ze swoim życiem do przodu. Gdy przyjaciółka przyjechała widziałam, że też jest nieźle zmęczona. Podczas drogi rozmawiałyśmy o wszystkim tylko nie o imprezie. Mieszkanie znajdowało się w centrum Seattle. Była to czteropiętrowa kamienica. Wyglądała na jedną ze starszych. Wnętrze i hall były przytulne, wszędzie panowały kolor beżowy i biały. Weszłyśmy po schodach na 3 piętro i podeszłyśmy do ciemnych mahoniowych drzwi z numerem 21.
- To chyba tutaj- powiedziałam wkładając klucz w zamek i przekręcając. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Mieszkanie mnie zachwyciło. Jest małe, ale bardzo przestronne. W salonie i przedpokoju ściany są zrobione z czerwonej cegły, kuchnia jest mała i przytulna pomalowana jasnych kolorach. Meble w domu są mahoniowe co nadaje temu ładny kontrast. Najbardziej podoba mi się jednak moja sypialnia. W przeciwieństwie do reszty mieszkania przeważają w niej ciemnie kolory , a na środku jest duże wygodne łóżko, jest tu też duży regał na książki i parapet do siedzenia przy wielkim oknie z widokiem na miasto. Taki jak w moim pokoju u babci. Cieszę się na samą myśl, że niedługo już tu zamieszkam. Gdy zaczęło się już robić późno Jullia odwiozła mnie do domu. Zmęczona stwierdziłam, że po prostu pójdę spać. Przebrałam się i położyłam do łóżka. Nie miałam już nawet siły, aby pisać więc po prostu zasnęłam..

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 8

< Niall >

-Stąd te blizny na nadgarstkach?-Widziałem że Lexi trudno było o tym mówić, zawsze gdy przypominałem sobie to tym jaką krzywda Lexi mogła się przez to stać to. Ugh... Spokojnie Horan. Uspokój się. Widziałem że zapadła niezręczna cisza więc postanowiłem coś z tym zrobić.
-Wiecie co, może ja teraz zakręcę?- odezwałem się i spojrzałem, na przyjaciółkę. Wziąłem butelkę i zakręciłem, nie zwróciłem uwagi na kogo wypadło, bo mój wzrok podążył za Alexis, która wstała i szła właśnie w stronę wyjścia. Chciałem pójść za nią, ale Jullia mnie powstrzymała.
- Poczekaj chwilę. Daj jej odpocząć.
- A co jak coś jej się stanie?- byłem przerażony. Przecież tu się kręci tyle nieprzyjemnych typów, a na dodatek wszyscy są tu pijani. Przecież ona sama sobie nie poradzi, nigdy nie była na takich imprezach.
- Uwierz mi poradzi sobie. Pójdziesz za chwilę.- Jullia jakby czytała w moich myślach. Próbowałem sobie wmówić ze wszystko będzie dobrze i Lexi się nic nie stanie. Ale się myliłem.
- Dobra, niech Ci będzie.
Rozejrzałem się po zebranych i spojrzałem na butelkę. Wskazywała na Perrie.
- Hm... Wyzwanie czy pytanie?
-Wyzwanie- Pez się uśmiechnęła, a ja miałem pustkę w głowie. Rozejrzałem się ponownie po zebranych i wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Okey, a więc przeliż się z Eleanor.
Widziałem szok rysujący się na twarzach moich przyjaciół. Dziewczyny nie były przekonane co do tego zadania, ale z rezygnacją wstały i zaczęły się całować. Szerze? To trochę podniecające, patrzeć się na całujące dziewczyny. Aż robi mi się gorąco od tego widoku. Dziewczyny po chwili usiadły na swoim miejscu i Pez zakręciła butelką. Teraz była kolej Liam'a.
-Co wybierasz? Pytanie czy wyzwanie?-Pez chytro się uśmiechnęła, wiedząc że chłopak wymięknie i weźmie pytanie.
-Wyzwanie-Zdumienie jakie można było widzieć na twarzach zebranych było nie do opisania, sam pewnie miałem podobna minę. Nikt by się tego nie spodziewał po Liam'ie, ale ostatnio zaczął się zmieniać i już nie jest taki "grzeczny".
- Skoro tak to...- Uśmiech Perrie stał się jeszcze szerszy. Miała zamiar powiedzieć co Li ma zrobić, ale jej słowa przerwał głośny krzyk jakieś dziewczyny. Prawdopodobnie dobiegał on z zewnątrz. Zastanawiałem co się dzieje. Po chwili przypomniałem Sobie o mojej przyjaciółce.
-O kurwa, Lexi!-szybko wstałem i wybiegłem z pomieszczenia. Wiedziałem że coś się stanie. Jullia była kilka kroków za mną, zapewne tak samo jak ja wystraszona. Gdy byłem na dworze nie mogłem zlokalizować dziewczyny. Wtedy zobaczyłem Tom'a. Jego oczy były skierowane na coś przed wejściem na podwórko. A może na kogoś? Widziałem jak chłopak się pochyla i słyszałem jak coś mówi, dlatego przyspieszyłem kroku. Gdy zobaczyłem Lexi leżącą na ziemi, która na dodatek płakała, przestałem nad sobą panować i odciągnąłem chłopaka od przyjaciółki.
- Nie żyjesz kurwa!-krzyczę i zacząłem okładać Toma pięściami, ale chłopak był ode mnie wiele większy więc miał przewagę. Jednak moja złość dawała o Sobie znaki i już po chwili oboje leżeliśmy na ziemi, a ja nie patrząc co robię trafiałam na oślep w twarz Toma. Nie wybaczę mu kurwa tego. Jak mógł się dobierać do mojej przyjaciółki?! Nagle dostałem silnego ciosa w szczękę i przed moimi oczami zawitała ciemność. Próbowałem otrzeźwieć, ale uniemożliwiał to fakt, że mój napastnik siedział na mnie i z całych sił okładał mnie pięściami. Nagle usłyszałem krzyki Lexi. Nie proszę, nie wtrącaj się!
-Alexis! Odejdź do cholery! Poradzę sobie!-mówię i próbuję zepchnąć z Siebie Toma. Jednak dziewczyna nie dawała za wygraną i próbowała odciągnąć chłopaka ode mnie. Słyszałem jej krzyki i płacz, ale nie byłem w stanie jej pomóc, czułem jak moje ciało powoli się poddaje.
-Kurwa niech ktoś weźmie stąd Lexi!-mówię i wreszcie udaje mi się zepchnąć Toma z mojego ciała. Kątem oka dostrzegam jak Liam i Zayn próbują odciągnąć moja przyjaciółkę, ale ona im na to nie pozwala. Dziewczyna wyrywa się i próbuje do mnie podbiec, ale w ostatnim momencie Harry ją podnosi i odchodzi z nią od zbiegowiska. Więcej nie udaje mi się dostrzec, bo Tom znowu zaczyna atakować. Myśl że Alexis jest już bezpieczna i nic jej nie grozi napawała mnie większą siłą i motywacją do walki. Zaczęliśmy się z Tomem wzajemnie okładać pięściami. Po chwili Liam i Zayn złapali go i odciągnęli na bok, chciałem za nimi pobiec, ale Lou zatrzymał mnie.
-Stary, kurwa weź mnie puść. Nie daruję mu tego-zacząłem się szarpać, za wszelką cenę próbowałem mu się wyrwać.
-Ogarnij się, Lexi jest już bezpieczna, nic jej nie grozi. Daj już mu spokój.-Louis próbował mnie uspokoić, ale niby jak mam mu to odpuścić?! W końcu nie mając wyboru zacząłem się uspokajać. Na szczęście nic jej nie zrobił. Ta myśl mnie uspokaja. Chwilę zajmuje mi uspokojenie się i pozwalam Louisowi zaprowadzić mnie do domu. Siadam w kuchni na krześle a Jullia zaczyna ścierać krew z mojej twarzy i rąk.
- Co z Alexis?- pytam ignorując szczypanie i pieczenie- Gdzie ona jest?
- Uspokój się Niall!- Widzę że przyjaciółka jest zirytowana- Zemdlała i właśnie odpoczywa. A teraz się kurwa nie ruszaj, bo próbuje jakoś odkazić te rany.-Jullia obmywała mi rany, a mnie cały czas dręczyły myśli Co by było gdybym tam nie przyszedł? Dlaczego on jej to zrobił? Może dlatego że jest debilem, i jeśli jakaś dziewczyna wpadnie mu z oko musi ją za wszelką cenę "zaliczyć"?Albo miał inny powód. Nie mogłem po prostu przestać o tym myśleć.
-Auć to boli!- zacząłem marudzić, ból przerwał moje rozmyślania.
-Przepraszam, jeszcze tylko chwilę... Jak chcesz będziesz mógł zobaczyć co słychać u Lexi, jeśli już nie śpi oczywiście.-nie żałuje tego co zrobiłem jeśli by mnie nie powstrzymali załatwił bym tego skurwiela, już bu nie żył. Gdy moja przyjaciółka skończyła mogłem wreszcie zobaczyć co słychać u Lexi, miałem nadzieję że wszystko z nią dobrze.

< Lexi >

Przypomnienie:
Wyszłam na zewnątrz i zaczęłam iść wzdłuż dróżki prowadzącej wgłąb lasku. Szłam dość długo, a bynajmniej tak mi się wydawało. Na dodatek przez cały czas czułam na sobie czyjś wzrok, ale nie słyszałam kroków przyjaciela. Odwróciłam się i go nie było. Musiało mi się coś wydawać, a chłopak przyjdzie tu za jakąś chwilę. Teraz miałam przynajmniej chwilę dla siebie. Mogłam odpocząć od tłumu i wszystko przemyśleć. Kiedy usiadłam na małej ławeczce, zimny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Zaczęłam się  zastanawiać dlaczego Niall tak długo nie przychodzi. Jednak cały czas moje myśli wracały do pytania Harry'ego. Dlaczego aż tak bardzo obchodziłam? Dlaczego się o mnie martwił? A może tylko mi się wydawało? Wstałam żeby sprawdzić czy przypadkiem nie idzie. Usłyszałam za sobą kroki, Byłam pewna że to mój przyjaciel, jednak okazało się że to ktoś o wiele gorszy...

Kroki obcego były coraz bliżej. Gdy ucichły obróciłam się, ale nikogo nie widziałam. Wróciłam do poprzedniej pozycji i doznałam szoku. Przede mną stał wysoki wytatuowany chłopak. Pewnie jeden ze znajomych Harry'ego... Wyglądał dość groźnie więc byłam trochę przestraszona.
-Co tu robisz sama ślicznotko?-chłopak zbliżał się do mnie-Boisz się?-jego słowa przesiąknięte sarkazmem zawisły w powietrzu. Nie mogłam pokazać się się go boję.
-Właściwie to właśnie stąd idę-mówię spokojnie i wstaję z ławki kierując się do ścieżki. Niestety chłopak nie odpuszcza i szybko łapie mnie za nadgarstek, obracając twarzą do siebie. Nie mam szans się wyrwać, jest zbyt silny.
-Czego ode mnie chcesz?-zaczynam się szarpać próbując wyrwać rękę, ale to tylko pogarsza sytuację. Chłopak mocniej zaciska rękę i sprawia mi przy tym dużo bólu. Pewnie zostaną siniaki.
-Nie ruszaj się kochanie, bo inaczej będzie to dość nieprzyjemne-mówiąc to przyciska mnie do pobliskiego drzewa, jego kora rani moje plecy. Czuję alkohol od chłopaka gdy zbliża swoją twarz do mojej. Musi być nieźle upity. Jego usta zaczynają błądzić po mojej szyi zostawiając na niej mokre pocałunki, jestem pełna obrzydzenia. Czuję jak zaczyna zasysać skórę na mojej szyi i ją przygryza. Wiem ze zostaną po tym ślady. Czuję jak do oczy napływają mi łzy.
-Ałł..-syczę i daję chłopakowi najmocniej jak potrafię w twarz-Zostaw mnie!
-Nie ruszaj się suko!-jego słowa pobudzają mnie do działania, nikt nie będzie tak do mnie mówił. Zaczynam się  z nim szarpać, ale wiem że nie mam z nim szans dlatego zmieniam taktykę. Uspokajam się dając mu "przejąć kontrolę" i zbieram siły. Mam już plan, ale przeszkodą są moje szpilki. Postanawiam że je ściągnę. Później jakoś po nie wrócę tylko tym razem wezmę kogoś ze sobą. Ściągam buty, tak aby chłopak niczego nie podejrzewał i przygotowuję się aby wymierzyć mojemu oprawcy kop w krocze. Gdy staję na ściółce bosymi stopami, moje ciało ogarnia przenikliwe zimno, próbuję jednak się na nim nie skupiać, tak jak na bólu. Uśmiecham się i wcielam plan w życie, starając się jak najwięcej siły włożyć w uderzenie. Myślę że to zadziałało, bo chłopak zaczął osuwać się majacząc coś z bólu.
-Ty dziwko. Zapłacisz mi za to-mówi groźnie krzywiąc się. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że on nie żartuje. Jednak ja nie mam zamiaru go słuchać i biegnę w stronę domu Niall'a. Wiem że ten koleś sobie nie odpuści, dlatego zebrałam w sobie całą siłę i pobiegłam szybciej. Gdy jestem już przy samej bramce na podwórku, zahaczam nogą o coś i przewracam się. Mój krzyk towarzyszący upadkowi roznosi się echem po okolicy. Widzę jak ten skurwiel biegnie w moją stroną, ale nie potrafię wstać. Proszę, niech ktoś mnie usłyszy... Zaczynam się cofać aby znaleźć się jak najdalej od chłopaka. Zamykam oczy modląc się aby ten koszmar się skończył.
- Teraz mi nie uciekniesz laleczko- słyszę jak się śmieję i czuję jego rękę wędrującą w górę mojej nogi.
Po moich policzkach spływają zły bezsilności. Byłam tak blisko, ale mi się nie udało... Poniosłam kolejną porażkę.
Nagle wszystko zaczęło się dziać strasznie szybko. Ręka chłopaka jakby zniknęła i słyszałam tylko odgłosy walki i krzyki kilku osób.
-Lexi? Wszystko dobrze?-Jullia delikatnie mną potrząsnęła.
-T-tak- mówię trzęsąc się z zimna. Otwieram oczy i to co widzę mnie przeraża. Mój przyjaciel walczy z tym chłopakiem i obecnie przegrywa.
-Nieee..-krzyczę i szybko wstaję z ziemi ignorując zawroty głowy. Podbiegam do nich i próbuję odciągnąć tego mężczyznę od Niall'a. Na dwór wreszcie wybiega reszta naszych przyjaciół, ale nie mogę czekać. Niall właśnie oberwał dość mocny cios w twarz. Z jego nosa zaczęła lecieć krew. Czułam, że Jullia chce mnie odciągnąć od  nich, ale nie mogę na to jej pozwolić.Nie chcę żeby przyjacielowi stała się większa krzywda.
-Harry proszę Cię weź stąd Lexi! Chłopcy się zajmą Niall'em-słyszę krzyk Juls i po chwili czuje jak odrywam się od ziemi.
-Nie! Zostaw mnie do cholery!-chce się wyrwać, ale nie mam już na to siły-Proszę niech ktoś mu pomoże...- zaczynam płakać.
-Ej spokojnie, Lexi wszystko będzie dobrze... Nie płacz, już ich rozdzielili.- chłopak stawia mnie na ziemi i obraca przytulając do Siebie. Zaczyna mnie uspokajać delikatnie głaskając moje włosy Próbuję się uspokoić, ale nadal jestem przerażona tym co się stało. Nie umiem pozbierać myśli.
-Gdzie ty masz buty?- nagle pyta się zdziwiony
-Zostały w lesie. Stwierdziłam że byłoby mi niewygodnie w nich biec-śmieję się czując że jest mi coraz zimniej i zaczynam mieć dreszcze. Nie zdziwię się jak będę chora. Harry zaczyna się śmiać i okrywa mnie swoją bluzą. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Zaczynam czuć wielkie zmęczenie i robi mi się słabo, moje powieki mimowolnie opadają, a ja zapadam się ciemność.


wtorek, 12 listopada 2013

Prośba

Kochani. Jeżeli zmieniacie nicki na twitterze proszę informujcie nas o tym, bo potem nie wiemy kogo mamy informować i jak was znaleźć. Chciałabym wam również zaznaczyć że specjalnie po to zrobiłyśmy zakładkę "Informowani", aby nie było sytuacji że musimy szukać waszych twitterów w komentarzach. Proszę piszcie wasze nicki w tej zakładce. Wam to zajmie chwilę, a nam bardzo ułatwi sprawę. Przy okazji chciałam przeprosić za tak długą zwłokę z nowym rozdziałem i przypomnieć że 20 KOMENTARZY= KOLEJNY ROZDZIAŁ. Z całego serca dziękujemy razem z adminką Niki za wszystkie miłe komentarze i ilość wyświetleń. Mam nadzieję że rozdział się podoba. :)
Vicky xx.

Rozdział 7

Czasem wspomnienia wracają w najmniej oczekiwanym momencie, wtedy kiedy najmniej się tego spodziewamy. Tak było i tym razem.. 

- Lou twoja kolej.- Harry uśmiechnięty wskazał na butelkę.- A więc pytanie czy wyzwanie? - Hm.. Wybieram wyzwanie.- nasz nieustraszony Louis. - Wyzywam Cię abyś zrobił mini striptiz i udawał że uprawiasz seks z Jullią. - Miało być tylko jedno! - No i jest. Tylko takie dłuższe.
- Stary weź nie pierdol. Kurwa sam możesz to zrobić.
- Wymiękasz?
- A tak w ogóle dlaczego ze mną ma to robić?- Jullia była rozbawiona, ale też zniesmaczona całą sytuacją.
- No bo przecież nie będzie tego robić ze mną- Harry najwyraźniej bardzo dobrze się bawił- Nie mów, że nie jesteś chętna Juls..
- Nie z nim.
- Co?! Jak możesz... Uraziłaś moje ego.-odezwał się oburzony Lou.
- Taa.. Dobra.. Wykonujesz zadanie czy nie?- Nasz loczek wydawał się coraz bardziej znudzony.
- Jasne. Już.. Ale no ten.. No bo Eleanor tu jest i to tak trochę dziwnie będzie wyglądało.
- Czy ty próbujesz się wycofać? Stary to tylko gra, a poza tym wiedziałeś na co się decydujesz. Mogłeś wybrać pytanie.
- Oh, dobra niech Ci będzie.
Louis zaczął robić striptiz. Nie obyło się bez wrednych docinków ze strony chłopaków na temat jego wyglądu. Gdy został już w samych bokserkach dołączyła do niego Jullia. Widać było że obydwoje są lekko zażenowani i zniesmaczeni, ale starali się dobrze bawić. Kiedy zaczęli udawać stosunek, wyglądało to komicznie, dlatego wszyscy się śmiali nawet El. Gdy zakończyli swoje zadanie Tommo zakręcił butelką. Tym razem wypadło na Zayn'a.
-Więc co wybierasz Malik? Pytanie czy wyzwanie?-zrobiła się totalna cisza i wszyscy czekali na odpowiedź Zayn'a.
-Myslę że wybiorę pytanie...
-Cykor! Dobra, a więc kogo z nas wszystkich chciałbyś zobaczyć nago?-podczas mówienia tego Lou poruszał śmiesznie brwiami.
-Hmmm... trudny wybór.-Zayn zaczął rozglądać się po naszym kręgu.
-Ale myślęm że zdecydowanie ciebie Tommo- Zayn po powiedzeniu tych słów zrobił minę pedofila , a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zaczęłam się naprawdę dobrze bawić i nie wspominałam przeszłości.
-Uwierz mi, będziesz miał jeszcze okazję, ty kręcisz-Lou podał mulatowi butelkę, a ten zakręcił. Następne zadanie dostała Dan. Musiała zlizać bitą śmietanę z torsu Liam'a. Tak na prawdę po ich rozstaniu wszyscy chcieli żeby do siebie wrócili. Według mnie byli idealną parą i do dzisiaj nie wiem co się stało, że ze sobą zerwali. O dziwo Dani nie miała nic przeciwko, aby wykonać to zadanie. Może była jeszcze dla nich nadzieja? Oczywiście podczas wykonywania tego zadania nie obyło się jak zwykle bez głupich komentarzy. Następnie padło na Jullię.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.-wszyscy lekko się zdziwili, zazwyczaj wybierała pytanie. Danielle nie za bardzo miała pomysł jakie zadanie ma jej dać, a że siedziała obok mnie powiedziałam jej na ucho, co ma zadać Julli.
-Więc.. pocałuj Niall'a tak aby stracił oddech, ale się nie udusił.-na twarzy Julli pojawił się dziwny grymas. Widziałam, że jej policzki pokryły się delikatnie szkarłatem. Nie wiedziałam czy jest zniesmaczona czy się cieszyła. Ostatnio mówiła, że chłopak jej się podoba, a bynajmniej tak mi się wydawało.
-Serio, muszę? Wystarczyło mi to że musiałam udawać to, że uprawiam seks z Lou.
- A co nie podobało Ci się? - Ugh... A dlaczego miało? Dobra, nie ważne.
-Tak musisz w końcu to tylko gra.-odpowiedziałam jej po czym szeroko się uśmiechnęłam i pokazałam uniesione kciuki. Jullia wstała i wywróciła oczami, po czym zbliżyła się do Niall'a. Dziewczyna go pocałowała, po chwili chłopak oddał pocałunek. Wyglądało to tak jakby na prawdę coś do siebie czuli, ale przecież byli tylko przyjaciółmi, prawda? Chyba że Juls mi czegoś nie powiedziała... ale powinna w końcu jestem jej najlepszą przyjaciółką. Ich pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Wszyscy wokół gwizdali lub klaskali. Chwilę później ich pocałunek się skończył i oboje usiedli na swoich miejscach próbując złapać oddech. Miałam wrażenie że jeżeli nie przerwaliby pocałunku, mogliby się udusić. Juls zakręciła butelką i wypadło na Harr'ego. Jak dobrze, że jeszcze ani razu butelka nie wskazała na mnie.
-Harry, wyzwanie czy pytanie?-spytała go Jullia, która nadal miała lekko zarumienione policzki i oczy pełne wesołego blasku.
-Wybieram wyzwanie.
-Ok, a więc zatańcz nam coś seksownego.-tego się po niej nie spodziewałam, ale szczerze zadanie było dość ciekawe. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie wymownie. O co jej chodziło? Czy serio było widać to, że Harry odrobinę mi się podobał? Czasami miałam wrażenie, że zna mnie lepiej niż ja samą siebie, chociaż nie wiedziała wszystkiego o moim życiu. Harry zaczął wykonywać swój seksowny taniec, bardziej się wygłupiał niż robił zmysłowe ruchy. Oczywiście wszyscy się z niego śmiali, a potem na dodatek Niall do niego dołączył i zaczęli razem wprawiać swoje ciała w ruch. Najpierw zaczęli ocierać się o siebie, a do tego Harry zaczął zdejmować z Siebie koszulkę. Wow miał naprawdę dużo tatuaży. Po chwili jednak ją z powrotem założył i puścił mi oczko. Chyba musiał zauważyć że mu się przyglądam... Za pewne nie umknęło to również uwadze blondyna bo widziałam jego chytry uśmiech. Szczerze to nie żałuje, że poszłam na tą imprezę. Znając życie siedziałabym teraz w domu rozpaczając nad swoim życiem. Po chwili moje rozmyślania przerwał mi Niall, który wyciągnął mnie na środek obok Harr'ego i kazał mi tańczyć. Na początku nie chciałam , ale pomyślałam sobie że nie mam nic do stracenia i zaczęłam się poruszać. Nie wiem nawet czy można nazwać to całe przedstawienie tańcem. Zaczęłam ruszać swoimi biodrami schodząc coraz niżej w dół. Następnie oparłam się plecami Harr'ego, który położył mi dłonie na biodrach i teraz obydwoje zaczęliśmy się kołysać. Ruszaliśmy się zmysłowo do muzyki, którą dopiero teraz usłyszałam, wcześniej nie zwracałam na nią uwagi. Na prawdę świetnie się bawiłam i nie chciałam tego zatrzymywać. Sama byłam zdziwiona swoimi ruchami. Zarzuciłam moimi włosami i obróciłam się przodem do chłopaka. Nasze twarze dzieliła niebezpiecznie bliska odległość. Chłopak lustrował moją twarz wzrokiem pełnym pożądania. Nastała dziwna cisza, jakby czas się zatrzymał. Poczułam jak dłoń chłopaka głaszcze mój policzek, a jego twarz delikatnie przysuwała się do mojej. Spojrzałam w jego zielone oczy i nagle wróciło to wspomnienie, jest taki podobny do tego chłopaka. Muzyka zaczęła się ściszać, a ja czułam się jakbym wybudziła się z transu. Oczy wszystkich skierowane były na naszą dwójkę. Czułam się dość dziwnie. Odsunęłam się od Harr'ego i unikając wzroku innych usiadłam na swoim miejscu, po chwili chłopak również zajął miejsce w kole. Nagle Lou zaczął gwizdać i klaskać przerywając niezręczną ciszę. Popatrzyłam się na niego jak na idiotę.
- No co? Odwaliliście kawał dobrej roboty. Nie wiedziałem że masz zdolności aktorskie Haz.
- Wielu rzeczu o mnie nie wiesz.- Czyli to wszystko to była gra? Ale przecież... Jullia podała Hazzie butelkę, a ten zaczął nią kręcić. Butelka po chwili zaczęła zwalniać i swoim czubkiem wskazała na mnie. Kiedyś w końcu musiał nadejść ten moment, ale myślę że jak na razie nic nie może popsuć mi tej zabawy.
- Lexi teraz twoja kolej- Hazza chytrze się uśmiechał wskazując na butelkę.
-Wyzwanie czy pytanie? -Wybieram pytanie. 
-No, więc skąd masz te rany na nadgarstkach?-byłam w szoku, tak jak wszyscy inni tutaj. W całym pomieszczeniu zapanował dziwne spięcie którego się nie da opisać. Kilka lat temu obiecaliśmy coś sobie... że nigdy więcej nie poruszymy tematów moich blizn.

* Wspomnienie *
To było 1,5 roku po śmierci rodziców. Byłam cały czas załamana i nie umiałam się pozbierać. Starałam się o tym zapomnieć, ale wspomnienia dawały za wygrane. Na dodatek cały czas miałam tego chłopaka w swoich myślach. W szkole też nie było najlepiej... Dziewczyny z mojej klasy się ze mnie śmiały i mi dokuczały. Najlepsze jest to, że nie wiem dlaczego. Może dlatego że nie byłam taka jak one czyli bogate, puste i mające tone tapety na twarzy? Nienawidziły mnie po prostu. Jedynie Jullia była inna. Ona zawsze mi pomagała. Umiała podejść do mnie i spytać się czy wszystko gra czy w czymś pomóc. Od razu się z nią zaprzyjaźniłam. Tak jak i z Niall'em. On także zawsze dawał mi oparcie. Był jak mój starszy opiekuńczy brat, którego nigdy nie miałam. Pomimo tego, że miałam tak wspaniałych przyjaciół czułam się podle, chciałam jakoś upuścić swoje cierpienie. Pewnego dnia byłam sama w domu, siedziałam zapłakana w pokoju. Dziewczyny w szkole znowu musiały pokazać swoją wyższość... Miałam już tego dość. To wszystko było beznadziejne i nie miało najmniejszego sensu. Chodziłam po domu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Jak dać upust złości i irytacji. Weszłam do łazienki. Na półce leżały dwie żyletki, sama byłam zdziwiona tym że się tu znajdują, ale czułam tak silną potrzebę że nie umiałam się oprzeć. Może to było jedyne rozwiązanie? A może byłam tak głupia, że nie pomyślałam i zrobiłam najgorszą rzecz w całym swoim życiu? Do dziś nie rozumiem swojego zachowania. Wzięłam jedną żyletkę w rękę i poszłam do pokoju zamykając drzwi na klucz. Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się co teraz zrobić. W końcu postanowiłam. Zrobiłam jedną kreskę na swoim nadgarstku, potem drugą, trzecią, czwartą... i poczułam jak mój ból, złość, irytacja, wszystkie złe emocje znikają. Jakby z upływem krwi i one upływały. Tego dnia na moim ciele zostało pierwsze dwadzieścia blizn. Cięcie stało się to moim nałogiem, a właściwie było czymś w rodzaju ukojenia. Kiedy miałam gorszy dzień, albo w szkole nie szło mi zbyt dobrze sięgałam po żyletkę i tak było przez kolejne pół roku. W pewnym momencie chciałam to skończyć, ale nie potrafiłam. Wtedy z pomocą przyszli moi przyjaciele. Musiałam wyrzucić wszystkie żyletki i obiecać że nie zrobię tego już więcej. Było trudno oprzeć się temu, ale do dziś pamiętam słowa Julli, które mi pomagały w walce "Pamiętaj kiedy się tniesz, to tak jakbyś robiła kreski również na moim ciele, ale i też na sercu" Nie chciałam żeby więcej musiała przeze mnie cierpieć, dlatego dla niej dałam radę. I wygrałam...
-Ja... -Myślę, że powinieneś zadać jej inne pytanie-Jullia była trochę wkurzona nienawidziła tego, że kiedyś się cięłam. -Nie, ja odpowiem.-nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak dobrać słowa. Stwierdziłam że powinnam postawić na szczerość. -W wieku 15 lat miałam jechałam z rodzicami do babci i po drodze mieliśmy wypadek, oni zginęli, a ja jako jedyna przeżyłam. Jakieś 1,5 roku później nadal nie umiałam się po tym pozbierać, a do tego doszły kłopoty w szkol.. W końcu popadłam w depresję, przez co zaczęłam się ciąć...- Nastała niezręczna cisza nie wiedziałam co mam zrobić. Nie chciałam nic więcej mówić, a Harry wydawał się zszokowany całą ta sytuacją.
-Stąd te blizny na nadgarstkach... - powiedziałam to o wiele ciszej. Miałam wrażenie że nikt tego nie słyszał.
-Przepraszam, nie wiedziałem. - byłam zdziwiona jego reakcją. Zazwyczaj ludzie w takich momentach zadawali jeszcze więcej pytań, a on po prostu przeprosił. W całym domu zapanowała cisza, nawet muzyka już nie grała tak wesoło jak wcześniej.
-Wiecie co to może ja teraz zakręcę? - blondyn zakręcił szklaną butelką. Nie miałam ochoty w to dłużej grać, więc jedynym wyjściem z sytacji był spacer. Świeże powietrze na pewno dobrze mi zrobi.
-Ja idę się przejść, potrzebuję świeżego powietrza.
-Dobrze, idź. Przyda ci się.-usłyszałam głos swojej przyjaciółki. Wiedziałam , że zawsze chciała dla mnie jak najlepiej, nawet teraz. Usłyszałam jeszcze rozmowę jej i Horana
- Poczekaj chwilę. Daj jej odpocząć.
- A co jak coś jej się stanie?
- Uwierz mi poradzi Sobie. Pójdziesz za chwilę.
- Dobra, niech Ci będzie.
Wyszłam na zewnątrz i zaczęłam iść wzdłuż dróżki prowadzącej wgłąb lasku. Szłam dość długo, a bynajmniej tak mi się wydawało. Na dodatek przez cały czas czułam na sobie czyjś wzrok, ale nie słyszałam kroków przyjaciela. Odwróciłam się i go nie było. Pomyślałam, że musiało mi się coś wydawać, a chłopak przyjdzie za jakąś chwilę. Teraz miałam przynajmniej chwile dla siebie. Mogłam odpocząć od tłumu i wszystko przemyśleć. Kiedy usiadłam na małej ławeczce, zimny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Niall tak długo nie przychodzi. Jednak cały czas moje myśli wracały do pytania Harr'ego. Dlaczego aż tak bardzo go obchodziłam? Dlaczego się o mnie martwił? A może mi się tylko wydawało? Wstałam żeby sprawdzić czy przypadkiem nie idzie. Usłyszałam za sobą kroki. Byłam pewna że to mój przyjaciel, jednak okazało się że to ktoś o wiele gorszy...

wtorek, 5 listopada 2013

Kochani.

Przepraszam że ostatnio nie dodawałam rozdziałów, ale mam strasznie dużo konkursów i na dodatek nie mam dostępu do laptopa. Wiem że pod rozdziałem jest już więcej niż 20 komentarzy i bardzo za wszystkie dziękuję :) Rozdział postaram się dodać najszybciej jak będę mogła.
Vicky xx.

sobota, 26 października 2013

.

Jeśli macie jakieś pytania dotyczące bohaterów, opowiadania lub autorek to zapraszam na http://ask.fm/snow_fanfiction Postaramy się opowiedzieć na wasze pytania :) xx.

Rozdział 6

< Harry >

Wracaliśmy z Lexi do domu gdy nagle dziewczyna się zachwiała. W ostatniej chwili przed upadkiem załapałem ją. Byłem zdezorientowany i nie wiedziałam co się stało.
- Lexi?
Najwyraźniej dziewczyna musiała zemdleć. Wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę domu. Była strasznie krucha i lekka. Wszedłem do środka niosąc dziewczynę, widziałem dziwne spojrzenia ludzi. Gdy doszedłem do naszego stolika zobaczyłem spanikowane spojrzenie Niall'a.
- Co się stało? Co jej zrobiłeś do cholery?!
Chyba się trochę wkurzył, ale przecież jej nic nie zrobiłem.
- Po prostu zemdlała. Nic jej nie zrobiłem.
- Na pewno?
- Weź się ogarnij stary Laska nie jest w moim typie. Serio stary nie przystawiam się do niej.
- Mam nadzieję. Możesz ją zanieść do jakiegoś pokoju?
- Spoko bro.
Poszedłem w kierunku mojego pokoju uważając aby nic nie zrobić dziewczynie. Wyglądała tak bezbronnie. Położyłem ją do łóżka w moim pokoju , wtedy zobaczyłem te blizny. Dlaczego ona sobie to robi? Może faktycznie nie miała tak łatwo w życiu. Spróbuję z nią o tym porozmawiać, może się czegoś dowiem. Zszedłem na dół cały czas myśląc o dziewczynie, nie mogłem się od niej uwolnić. Szczerze to sam nie wiem dlaczego. Jest przecież zwykłą nastolatką, ale jednak. Coś mnie do niej ciągnęło. Nie mam pojęcia co. Ale wiem jedno że to co powiedziałem Niall'owi to kłamstwo. Alexis była perfekcyjna. Cholera...

< Lexi >

Powoli otwierając oczy ujrzałam biały pokój. Mahoniowe meble odcinały się od jasnego wnętrza pokoju, tworząc ładny kontrast. Podniosłam się i przeciągnęła. Co się stało? Gdzie jestem? Z dołu słyszalna była dla mnie głośna muzyka. Impreza... Podeszłam do okna i przez nie wyjrzałam, nadal było ciemno, a księżyc wciąż wisiał wysoko na niebie. Dzisiejsza noc jest wyjątkowo ładna. Ciekawe ile spałam? Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harr'ego.
- Co tu robisz?
- Wiesz... Tak jakby jesteś w moim pokoju.
- Przepraszam, ja może już pójdę.
- Nie spokojnie zostań. Lepiej się już czujesz?
- Tak. Przy okazji... Ile spałam?
- Nie wiem. Może z godzinę? Lexi...
- Tak?
- Em.. Dlaczego tak mi się przyglądasz?
No tak. Od kilku minut patrzyłam się na Harr'ego, można powiedzieć że wręcz gapiłam. Dopiero teraz miałam okazję mu się przyjrzeć i zauważyłam, że jego ręce są całe w tatuażach.  Zastanawiałam się kiedy sobie zrobił. Był też dość wysoki i dobrze zbudowany. I ten kolczyk w wardze. Otrząśnij się Alexis, to zwykły chłopak. Ciągle powtarzałam w myślach.Zmieszana spuściłam wzrok.
- Twoje tatuaże... Nie widziałam ich wcześniej.
- Taaa.. Trochę ich jest.
Nastała niezręczna cisza, więc pomyślałam że powinniśmy już iść na dół.
- To może zejdziemy na dół?
- Masz rację. Pewnie się martwią o Ciebie.
Wątpię. Przecież nic mi nie jest. Nie wiem po co mieli by się martwić. Wyszliśmy z pokoju. Na dole było pełno pijanych i spoconych ludzi. Aż mi się niedobrze robiło, od samego patrzenia na nich. Przy naszym stoliku siedzieli wszyscy prócz Julli. Harry powiedział że przyniesie mi coś do picia.
- I jak, lepiej się już czujesz? Wszystko w porządku?
- Tak. Naprawdę jest dobrze.
Kochana Danielle, zawsze się tak troszczy i innych. Niall poszedł coś sprawdzić, a reszta zajmowała się innymi sprawami.. Wiec tak jakby zostałam sama. Znowu. Siedziałam myśląc o tym dlaczego wciąż tu jestem. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie puste butelki po alkoholu, papierki, rozwalone jedzenie. Ciekawi mnie jak Harry i Niall to posprzątają. Pewnie są do tego przyzwyczajeni. Z tego co się dowiedziałam od Julli takie imprezy to norma. Wreszcie przyszedł Harry.
- Przepraszam że tak długo mnie nie było. Musiałem coś załatwić.
Podał mi kubek z piciem. Zobaczyłam że z kącika jego ust leci krew, a kostki na jego dłoniach są lekko poobijane. Chłopak usiadł i zaczął wycierać sobie krew, która spływała po jego palcach. Wzięłam od niego chusteczkę i pomogłam mu wytrzeć pozostałą krew z twarzy i rąk.
- Harry co się stało?
- Nic, Lexi wszystko jest Ok.
- Widzę, ale tak serio. Harry co tam się stało?
- Była bójka i Musiałem ich rozdzielić, a potem przyszedł Niall i mi pomógł.
Miejmy nadzieję że to prawda. Nie poruszałam już tego tematu. Po kilku minutach wrócili Niall i Jullia z propozycją gry w butelkę. Wszyscy usiedliśmy na podłodze nie byłam pewna czy chcę grać.
- Oj no weź Lexi będzie fajnie.
Jullia za wszelką cenę próbowała mnie przekonać. Nie wiem czemu jej tak na tym zależy. Przecież to zwykła gra. Zgodziłam się bojąc konsekwencji. Jednak nie spodziewałam się, że tak to się skończy...
___________________________________________________________________________

20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

niedziela, 20 października 2013

Moi Kochani.

Skoro nie chcecie komentować to się pobawimy. Nie chciałam robić rzeczy typu 50 KOM= NEXT, ale nie dajecie mi wyboru. Przy takiej liczbie wyświetleń, ilość komentarzy jest niewielka. Jestem bardzo wdzięczna za każdy komentarz, nie wiecie ile one dla mnie znaczą. :) Wam zajmie to chwilę. A ja będę wtedy miała motywację że ktoś to czyta i mu się podoba. Więc... 20 KOMENTARZY = 6 ROZDZIAŁ.
Vicky xx.

Rozdział 5

Poczułam zimny podmuch wiatru i szybko otworzyłam oczy. W zaciemnionym pomieszczeniu stała jakaś dziwna postać. Widziałam jak kieruje się w stronę pokoju mojej babci.. Szybko wstałam i podążyłam za nim. Później jedyne co widziałam to obraz jak tajemniczy mężczyzna wbija nóż w serce mojej babci...


Wystraszona otworzyłam oczy.. Próbowałam uspokoić oddech i bicie mojego serca. Wstałam i poszłam sprawdzić pokój mojej babci. Spała.. Czyli to był sen? Ale to przecież było zbyt realistyczne. Kim był ten mężczyzna? Kogoś mi przypominał, ale nie wiedziałam kogo.  Poszłam na dół do kuchni z zamiarem zrobienia sobie, herbaty. Niestety było zbyt ciemno i pogarszał to fakt że coraz bardziej martwiłam się tą sprawą.. A może to było coś w rodzaju przestrogi? Zrezygnowana wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Zapaliłam lampkę nocną i wzięłam mój pamiętnik. Nie miałam komu powiedzieć wielu rzeczy, które mnie dręczyły dlatego po śmierci rodziców założyłam pamiętnik. Były tam moje wszystkie sekrety i marzenia, oraz rzeczy o których bałam się powiedzieć ludziom.

Drogi Pamiętniku,
Miałam dziwny sen..  Ktoś zabijał moją babcie. Jestem przerażona i nie wiem co mam o tym myśleć. Zastanawiam się kto to był i dlaczego to zrobił. No, ale nie powinnam się tak przejmować. Ludziom się śnią gorsze rzeczy. A poza tym dzisiaj jest impreza i powinnam być wyluzowana. Dzisiaj?

Spojrzałam na zegarek. Było 5 minut do szóstej. Myślałam że jest wcześniej. Zdziwiona wróciłam do pisania.

Niedługo będzie świtać. A ja nie mam co robić. Nie chce mi się jeszcze wstawać i przygotowywać do imprezy, ale z drugiej strony nie usnę... Chyba pójdę na spacer. O tej porze jest tak pięknie i hm.. niebezpiecznie. Lubię niebezpieczeństwo.. Ale czasem jestem jak mała dziewczynka i mnie wszystko przeraża.  Zaczęło się to po wypadku. Przez pierwsze pół roku nie chciałam jeździć samochodem bo się zwyczajnie bałam. Ale.. myślę że to już przeszłość, że się w końcu pozbierałam. Bynajmniej tak mi się wydaję...

Wstałam i poszłam się ubrać. Starałam się nie obudzić babci, bo wiedziałam że mi nie pozwoli pójść. Widziałam że Rose idzie za mną, ale nie mogłam jej wypuścić. Nie miałam ochoty znowu za nią biec. Dałam kotce jeść aby czymś się zajęła i spokojnie wyszłam na dwór. Zimnie powietrze od razu mnie rozbudziło. Nie powiem że było mi ciepło. No, ale nie czarujmy się jest środek zimy. Nigdy nie wstawałam tak wcześnie, ale teraz żałuje. Świat o tej porze wygląda cudownie i jest niewiarygodnie cichy. Szłam jak zaczarowana, wzdłuż ścieżki. W końcu doszłam do  urwiska gdzie była mała drewniana ławeczka. Odgarnęłam z niej śnieg i usiadałam podziwiając śpiące Seattle. Z tej góry było widać całe miasto. Nigdy wcześniej tu nie trafiłam. Nie wiem ile czasu tu spędziłam, ale gdy postanowiłam wrócić słońc było już wysoko na niebie. Gdy weszłam do domu powitała mnie totalna pustka. Poszłam do pokoju mojej babci, ale tam jej nie było. No cóż może gdzieś wyszła. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Później zaczęłam oglądać telewizję. Moja babcia przyszła w połowie mojego ukochanego serialu, wraz z moją przyjaciółką.
- Hej, Lexi.
Przywitałam się z Jullią i powiedziałam żeby poszła na górę. Ja natomiast poszłam za babcią do kuchni chcąc się jej o coś spytać.
- Gdzie byłaś babciu ?
- W Seattle. Już jutro możesz się zacząć przeprowadzać do swojego mieszania.
- Tak ? To super.
Uściskałam babcię i poszłam do góry. Jullia się już malowała. Stwierdziłam że nie będę jej przeszkadzać i poszłam do łazienki. Po pół godzinnej kąpieli wyszłam z łazienki w samym ręczniku. i zobaczyłam Nialla siedzącego na moim łóżku. Za to nigdzie nie było widać Julli.
- Co ty tu robisz i gdzie jest Jullia?
- Pojechała po coś do domu i mi napisała żebym tu przyjechał, ale nie wiem po co.
Mocniej owinęłam się ręcznikiem i poszłam wziąć bieliznę z szafki. Miałam wrażenie że chłopak cały czas lustruje mnie wzrokiem. Gdy się odwróciłam napotkałam jego wzrok.
- Możesz przestać się na mnie gapić?
- A co nie wolno się popatrzeć?
- Nie.
Blondyn wzruszył ramionami i położył się na moim łóżku. Co za debil. Poszłam do łazienki biorąc przy okazji moją sukienkę. Ubrałam się i zaczęłam kręcić sobie włosy. W połowie tej czynności do łazienki weszła Jullia a za nią Niall.
- Daj pomogę Ci.
Jullia zaczęła mi robić fryzurę. Jak zwykle wyglądała perfekcyjnie. Widziałam jak nasz przyjaciel nie może oderwać od niej oczu. Czasem jej zazdrościłam. Po dwóch godzinach byłam całkowicie uczesana i pomalowana. Była akurat 15:00 Więc stwierdziliśmy że będziemy się już zbierać.Włożyłam szpilki, które pożyczyła mi brunetka. Niall pojechał już jakiś czas temu więc mogłam pogadać z przyjaciółką.
- Nie sądzisz że podobasz się Horanowi?
Widziałam jak na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech, ale po chwili się opamiętała.
- Serio tak sądzisz?
- Tak, cały czas się na Ciebie patrzył.
- Naprawdę?
Spojrzała w moją stronę z wielkim uśmiechem.
- Patrz na drogę, spowodujesz wypadek.
- Oh.. przepraszam.
Resztę drogi spędziłyśmy na obgadywaniu Niall i innych chłopakach. W tym czasie próbowałam się dowiedzieć coś o tym Harrym, ale Jullia powiedziała że nic mi nie będzie mówić i na tym się skończyło. Dojechałyśmy pod dom Nialla . Był dość bogatym chłopakiem, jego dom był ogromny.  Widziałam że ludzie się już schodzili. Większości z nich nie znałam. Gdy weszłyśmy do domu skierowałyśmy się do grupki dobrze mi znanych ludzi.
- Lexi!
Od razu podbiegł do mnie Louis i przytulił przy okazji miażdżąc mi kość.
- Weź wyluzuj.. Dusisz mnie!
- Przepraszam. Po prostu się stęskniłem, ostatni raz widzieliśmy się na urodzinach Julli kilka miesięcy temu, ale wtedy nie byłaś zdolna do życia.
- Wiem, ale teraz już jest okey..
Poszłam przywitać się z resztą czyli Zaynem, Liamem, Danielle, Eleanor i Perrie. Widziałam że blondyn zmierza w naszym kierunku. Zaczęłam gadać z dziewczynami i wysłuchiwać co się zmieniło od ostatniego czasu. W skrócie u El i Lou się nic nie zmieniło, Dan zerwała z Liamem, ale chcą do siebie wrócić a Pez i Zayn się zaręczyli.
- No gratulacje, Pez. Naprawdę fajnie, że jesteście ze sobą szczęśliwi. Ja idę po drinka.
Opuściłam roześmianą grupkę z zamiarem poszukania czegoś do picia, ale wtedy zobaczyłam jego. Chłopaka z moich snów. Tego, który 3 lata temu mnie uratował. Nie wierzyłam że go kiedykolwiek jeszcze zobaczę. Nagle nasze oczy się spotkały.. Nadal był tak piękny jak 3 lata temu. Poczułam że ktoś łapie mnie za nadgarstek i się odwróciłam.
- Niall! Miło Cię widzieć. Świetna impreza.
- Dziękuje. Szukałaś czegoś?
- Tak, chciałam jakiegoś drinka.
- Spoko, chodź ze mną zrobię Ci.
Odwróciłam się, ale tajemniczego chłopaka już nie było. Zrezygnowana poszłam za przyjacielem. Gdy chłopak przygotowywał mi drinka postanowiłam się go o coś zapytać.
- Niall.. Podoba Ci się Jullia?
- Czemu pytasz?
- Tak sobie.
- Jest ładna, ale chyba nie w moim typie.
- Jasne rozumiem.
- A właśnie. Miałem Cię poznać z Harrym. Zaraz go znajdę.
Dał mi szklankę z kolorowym napojem i szybkim krokiem wyszedł z kuchni. Okey.. Ja go nie rozumiem.. Najpierw się gapi na Jullię, wręcz ślini na jej widok a teraz mówi że nie jest w jego typie.. Jezus co za facet. Dołączyłam do moich przyjaciół i zaczęliśmy gadać. Po piątym drinku poczułam że zaczyna mi się trochę kręcić w głowie.
- Lexi, chciałem Ci kogoś przedstawić.
Niall pewnie  przyprowadził tego swojego kolegę. Wstałam i odwróciłam się w ich stronę.. W momencie mnie poraziło.. To jest ON! Ten chłopak to Harry.. Lexi uspokój się. Nie możesz świrować. Wzięłam wdech i się uśmiechnęłam.
- To jest Harry, A to jest Lexi
- Hej, miło Cię poznać
Głos bruneta był nieziemski, a z bliska wyglądał jeszcze lepiej.
- Mnie również jest miło.
Posłałam mu jeden z najładniejszych uśmiechów na jakiem mnie było stać. Przez kolejną godzinę rozmawiałam z nim o wszystkim. Wydawał się bardzo miły. Gdy szłam po kolejnego drinka widziałam kontem okaz jak Jullia zaczyna flirtować z Harrym. No tak.. Jak zwykle musi się popisać.. Gdy wracałam widziałam jak chłopak zmieszany i znudzony siedzi słuchając mojej przyjaciółki.. Pewnie zaczęła gadać co robiła ostatnio z jakimś kolesiem.. Gdy usiadłam Niall zagadał Jullię, a ja zaczęłam gadać z El. Przez cały czas czułam na sobie wzrok bruneta. Gdy byłam już dość pijana zobaczyłam jak blondyn zabiera gdzieś Jullie, wtedy dostałam nagłego przypływu odwagi. Akurat leciała moja ulubiona piosenka. John Mayer - Slow Dancing In A Burning Room. Uwielbiałam tego gościa.
- Pójdziemy potańczyć?
Spojrzałam na Harrego, na co chłopak skinął głową. Złapałam go za rękę i poprowadziłam na środek pokoju. Zmysłowe dźwięki piosenki koiły mój umysł i pozwalały się rozluźnić. Chłopak złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Obróciłam się do niego tyłem tak ze opierałam się o niego plecami i powoli zaczęłam się kołysać. Muzyka w całości mnie pochłonęła kierując moim ciałem tak że moje ruchy z chwili na chwilę stawały się bardziej odważne. Dawno nie tańczyłam z chłopakiem w taki sposób, ale szczerze to bardzo mi się do podobało. Po chwili poczułam ciepły oddech chłopaka na szyi, a po chwili delikatny pocałunek. Poczułam dziwne mrowienie. Chłopak delikatnie obrócił mnie w swoją stronę. Widziałam w jego oczach jakby głód.. Pożądanie.
-  Jesteś taką śliczną dziewczyną Lexi. Dlaczego my nigdy wcześniej się nie widzieliśmy?
Czuję jak zaczynam się rumienić. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Nagle przypomniał mi się wypadek i poczułam jak w oczach gromadzą mi się łzy. I już znam odpowiedź na jego pytanie.
- Dziękuje.. Ja.. nie wiem. Przepraszam.
Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Dlaczego nigdy nie umiem powiedzieć czegoś.. No sama nie wiem. Po prostu.. Chyba nie umiem sobie poradzić w takiej sytuacji.. Jullia by sobie poradziła.. Usiadłam na murku i poczułam dwie łzy spływające po moim policzku. Szybko je otarłam i starałam się uspokoić.
- Alexis? Co się stało?
O nie. Po cholerę on tu przyszedł? Chłopak usiadł obok mnie.
- Ja.. Po prostu 3 lata temu stało się coś strasznego i..
- Ciii.. Spokojnie, jak nie chcesz o tym mówić to zostaw to dla Siebie.
Przytuliłam się do chłopaka i wyszeptałam jedynie "Dziękuję" poczułam jak jego ramiona mnie obejmują. Po kilku minutach siedzenia w ciszy zrobiło mi się zimno.
- Może wrócimy do środka?
- Jasne, Chodź.
Wstałam i otrzepałam sukienkę.. Gdy szłam w stronę domu poczułam jak świat przed oczami zaczyna mi wirować. Nagle wszystko zniknęło w mroku i poczułam jak odpływam...
_____________________________________________________________________________

No i mamy 5 rozdział. :D Mam nadzieję że wam się spodoba.. A i jeszcze jedno CZYTASZ=KOMENTUJESZ Proszę to dla mnie ważne. Nawet nie wiecie jakie to miłe czytać te wszystkie komentarze i wiedzieć że komuś podoba się to co piszecie. Dlatego bardzo was proszę uszanujcie nasza pracę i skomentujcie, a poza tym to naprawdę motywuje do pisania. Kocham was <333
Vicky xx.

piątek, 18 października 2013

Rozdział 4

< Lexi >
- Dzwoniłam do Ciebie kilka razy.
Jullia od samego początku robiła mi wyrzuty że nie odbierałam telefonu, ale byłam przecież zajęta.
- Przepraszam nie słyszałam.
- Ty nigdy nie słyszysz.
- Oh dobra... Daj spokój. A tak w ogóle gdzie jedziemy?
- Spotkamy się z Niall'em w kawiarni i może pójdziemy na zakupy.
Widziałam jak na jej ustach zagościł uśmiech na wspomnienie o blondynie. Od jakiegoś czasu wydawało mi się że kręcą ze Sobą, ale nie wiem czy to prawda.
- Po co na zakupy?
- Zapomniałaś? Jutro jest impreza. Musimy zajebiście wyglądać.
- Tak, Wiem.
Jullia patrzy głównie na wygląd i jest straszną materialistką. No tak pochodzi z bardzo bogatej rodziny i zawsze ma to czego chce. I zawsze musi najlepiej wyglądać. Czasem mnie to męczy, ale jest dobrą przyjaciółką. Gdy dojechałyśmy na miejsce spotkania blondyn już czekał na nas przy stoliku.
- Hej, dziewczyny.
Niall jak zwykle przywitał na z uśmiechem. I od razu zaczął gadać
- Masakra. Harry przyszedł dzisiaj taki jakby wkurzony, ale za razem nieobecny. Nie wiem co się z nim dzieję.
Kto to jest Harry? Widziałam że chłopka się martwi o tego gościa więc musiał to być ktoś bliski. Jullia mało zainteresowana poszła nam zmówić napoje.
- Kto to jest ?
- Mój przyjaciel. Mieszkamy razem?
- To jakim cudem ja go jeszcze nie znam?
- No wiesz nie było okazji. A poza tym jego prawie nie ma w domu. Dużo imprezuje.
- Aha rozumiem.
- Będziesz na imprezie?
Widziałam że mu zależy. Ale nadal nie byłam pewna. Klucz do szczęścia to starać się wykorzystać to, co przyniesie nam los i być za to wdzięcznym. Słowa mojej babci, nagle nabrały sensu. Zawsze mi tak powtarzała kiedy twierdziłam że mam beznadziejne życie.
- Będę. Może w końcu się zabawię.
- To super.
Chłopak ucieszony mnie przytulił. Jullia przyszła z naszymi zamówieniami i zaczęliśmy gadać o imprezie. Okazało się że Niall też musi jechać na zakupy więc wybieraliśmy się w trójkę. Jednak najbardziej zaciekawiło mnie to że Harry będzie na imprezie. Nie wiedzieć czemu bardzo chciałam go poznać. Może okaże się fajny? Nie wiem. Po jakimś czasie poszliśmy do sklepów. Jullia nie mogła się zdecydować jaką sukienkę kupić czerwoną czy czarną.. W końcu kupiła obydwie. Niall wybrał sobie kilka fajnych koszulek, które potem poszedł przymierzyć, a ja stałam i zastanawiałam się nad kupnem ślicznej granatowej sukienki. Wszystko było fajnie dopóki nie zobaczyłam ceny.. 200$ No chyba was pogięło.
- Co się dzieję? Dlaczego jej nie kupisz?
- Patrz ile kosztuje!
- Oj nie przesadzaj. Będziesz w niej cudnie wyglądać. Musisz ją kupić, mogę Ci nawet pożyczyć.
- Ale ja...
- Nie marudź.
- Oh... No dobrze.
Poszłyśmy do kasy by zapłacić za sukienkę. Oby babcia się nie złościła że kupuję sobie tak drogą rzecz. Niall po chwili dołączył do nas z kilkoma koszulkami. Odwiedziliśmy jeszcze kilka sklepów następnie zadowoleni wyszliśmy z galerii kiedy było już dość ciemni. Niall był swoim autem, a ja zabierałam się z Jullią więc pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w swoje strony. Gdy podjechałyśmy pod mój dom, Jullia powiedziała że będzie u mnie o 16 i u mnie się przygotujemy. Zatrzasnęłam drzwi i weszłam do środka. W domu było strasznie ciepło. Babcia siedziała na kanapie i oglądała wieczorne wiadomości. Na kocu obok leżał znajomy zeszyt. 
- Mój pamiętnik! Gdzie był?
- Znalazłam go pod kanapą. Musiał upaść.
- Dziękuję Ci babciu.
- I jak było na zakupach?
Zaczęłam opowiadać o wszystkim co się dzisiaj wydarzyło, wspomniałam również o imprezie i tajemniczym chłopaku Harrym. Widziałam że zrobiła wtedy dziwną minę, ale nie przejmowałam się tym. Na koniec dodałam o sukience. Babci była w szoku, ale kiedy ją zobaczyła przyznała że jest warta swojej ceny. Gdy skończyłam poczułam się bardzo zmęczona.
- Ja idę spać, jestem już zmęczona.
- A może zjesz coś?
- Nie dziękuje. Dobranoc, babciu.
Wzięłam zeszyt, torbę z zakupami i udałam się do pokoju. Przebrana już w pidżamę usiadłam na łóżku z pamiętnikiem.

Drogi Pamiętniku
Byłam dzisiaj na zakupach z Jullią i Niall'em. Jestem strasznie zadowolona i nie mogę się doczekać jutrzejszej imprezy. Dzisiaj Niall powiedział mi o swoim współlokatorze. Nigdy wcześniej go nie widziałam, ani o nim nie słyszałam... Ciekawe czy jest miły. No cóż nie ważne. Kupiłam sobie prześliczną sukienkę. Wydałam na nią fortunę, ale myślę że było warto. Mam nadzieję że jutro nie stanie się nic złego, chciałabym miło spędzić ten wieczór. Wreszcie nie myślałam już o moich rodzicach i potrafiłam się zrelaksować. Myślę że to początek mojego nowego życia. Miejmy nadzieję, że będzie ono lepsze..

Zmęczona odłożyłam dzienniczek i położyłam się spać. Ruda kotka położyła się obok mnie słodko mrucząc. Po chwili usnęłam podążając do krainy marzeń.
___________________________________________________________________________

Hej, kochani. Najpierw bardzo chciałam wam podziękować za wszystkie miłe komentarze i za porady. Oraz dziękuję również za ponad 1000 wyświetleń. To niesamowite w jak krótkim czasie mamy już tylu czytelników. Jeszcze raz bardzo dziękuje. <333 Rozdział trochę krótki, ale jest. Przepraszam że tak późno, ale nie miałam wcześniej czasu. Mam nadzieję że wam się spodoba i życzę miłego czytania.
Vicky xx.

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 3

Obudziło mnie ćwierkanie ptaków. Poranek był piękny, słońce oświetlało iskrzące płatki śniegu przez co efekt był cudowny. Uśmiechnięta zbiegłam na dół.
- Dzień dobry, Lexi co tak wcześnie wstałaś?
Moja babcia od rana robiła coś w kuchni, a teraz siedziała i piła kawę przy okazji czytając gazetę.
- Dobry, po prostu się wyspałam. Jest coś na śniadanie? Jestem głodna.
- Jasne już Ci coś robię.
- Nie babciu, siadaj. Poradzę sobie.
Uśmiechnięta zjadłam śniadanie i porozmawiałam z babcią o imprezie u Niall'a. Oczywiście się zgodziła, ale pod warunkiem, że się nie upiję... Obiecałam jej że się postaram. Poszłam do swojego pokoju po zeszyt, ale nigdzie go nie mogłam znaleźć.
- Widziałaś może gdzieś mój zeszyt?
- Nie, a co się stało skarbie?
- Nie, nic... Nie pamiętam po prostu gdzie go dałam.
Przeszukałam cały pokój, łazienkę potem salon, ale wciąż nigdzie nie widziałam mojego pamiętnika.
< Oczami Babci >
*Wczoraj*
Gdy Lexi wybiegła z domu za kotem, udałam się spokojnie do kuchni, wieczorem zjeżdżają się goście, a ja nie mam połowy rzeczy zrobionych. Zabrałam się za gotowanie.. Chociaż cały czas zastanawiałam się czy Lexi spodoba się prezent. Zawsze mi mówiła że chciałaby mieć mieszkanie w Seattle, dlatego postanowiłam że razem z resztą rodziny złożymy się na ten prezent. Wiem może to trochę nieodpowiedzialne, bo kto daje nastolatce dom jako prezent świąteczny, ale myślę że Alexis na to zasłużyła. Tyle już wycierpiała. Poszłam nakrywać do stołu, zostawiając gotujące się rzeczy. Na dworze robiło się coraz ciemniej, zaczęłam się martwić że mojej Lexi mogło się coś stać. Nagle usłyszałam kroki i odgłos zamykania drzwi. Byłam trochę wystraszona, ale pomyślałam że to może być moja wnuczka.
- Lexi czy to ty, kochanie?

Nikt nie odpowiedział, dlatego chciałam sprawdzić i zaczęłam się kierować w stronę przedpokoju, po chwili jakaś postać wyszła zza drzwi...
- Harry! Przestraszyłeś mnie.
No tak.. Harry to syn Anne, przyjaciółki mojej kochanej Marry. Pamiętam jak przychodził tu mając 2 latka, od tamtego czasu wpadał dość rzadko.
- Przepraszam panią. Przechodziłem niedaleko i widziałem jak ktoś wybiega z Pani domu, i zostawia otwarte drzwi. Chciałem sprawdzić czy nic Pani nie jest.
- Dziękuje za troskę kochany, ale to tylko moja wnuczka.
- Pani wnuczka? To pani wnuczka pewnie jest bardzo piękna skoro ma taką ładną babcię. 
-  Hahahaha, Dziękuje za komplement kochany, tak mieszka ze mną, od wypadku.
- Jakiego wypadku ? Nie chcę być nachalny, jeżeli pani nie chce nie musi mówić.
Nie spodziewałam się tego, że chłopak poruszy ten temat. 

- No cóż. 3 lata temu Alexis i jej rodzice mieli wypadek. Tylko ona przeżyła.
- Oh.. rozumiem, przykro mi.
Widziałam w oczach chłopaka jakby szok i niedowierzanie, z drugiej strony smutek. Hm... Myślę, że mogę powiedzieć iż był wstrząśnięty tą informacją. A może mi się przewidziało.  Nie wiem..
- Może ja będę się zbierać, skoro nic pani nie jest..
- A może napijesz się herbatki? Lexi zaraz powinna wrócić. Przedstawiłabym was sobie.
- Dziękuję, ale się spieszę. Do widzenia.
Odprowadziłam Harry'ego do drzwi i zamknęłam je za nim po czym wróciłam do wcześniejszych czynności.
* Teraźniejszość *
Może to on zabrał pamiętnik Lexi? Nie... Na pewno nie... Jest taki miły i uroczy.Alexis zeszła na dół. No tak za chwilę miała przyjść Jullia.
- Na pewno się znajdzie kochanie.
- Tak wiem babciu.
Po kilku minutach usłyszałyśmy dzwonek. Poszłam otworzyć gdy w tym czasie Alexis poszła do pokoju po swoje rzeczy.
- Hej, Jullia wejdź, Lexi zaraz zejdzie.
- Dzień dobry prosze pani. Dobrze poczekam.
Lexi zbiegła po schodach przywitała się ze swoją przyjaciółką i wyszły. Usiadłam na kanapie i zastanawiałam się co się mogła stać z pamiętnikiem mojej wnuczki.
< Oczami Harry'ego >
To nie może być ta dziewczyna. Przecież bym ją poznał... Chociaż minęło tyle czasu. Całą drogę do domu ta sprawa nie dawała mi spokoju. Gdy wszedłem do mieszkania zobaczyłem że Niall już jest.
- Hej stary gdzie ty tak długo byłeś?
Blondyn od razu zaczął mnie męczyć. Nie chciało mi się z nim gadać. Minąłem go i udałem się do swojego pokoju.
- Ej stary co Ci jest?
- Ugh.. Nic, po prostu nie chce mi się gadać.
- Spoko, nie to nie. Chciałem Ci tylko powiedzieć że wychodzę. Będę wieczorem.
Chłopak wyszedł, a do mnie nie docierało nic prócz myśli o tej dziewczynie. Ostatni raz kiedy ją widziałem 3 lata temu była słodką dziewczynką, ale to się zmieniło. Przynajmniej tak mi się wydaje. Chciałbym ją poznać. Ta myśl nagle przemknęła mi przez głowę. Nie... To nie jest możliwe, niby gdzie mielibyśmy się spotkać. Stary ogarnij się, o czym ty myślisz?! Skarciłem się w myślach. Powinienem przestać o niej myśleć... Ale jak? W końcu się poddałem i leżąc, rozmyślałem dlaczego tamtego dnia nie przejechałem obojętnie tylko jej pomogłem.
_________________________________________________________________________

Przepraszam, kochani że nie dodałam wczoraj rozdziału, ale po prostu źle się czułam. Przy okazji chciałam bardzo podziękować za miłe komentarze i ponad 550 wyświetleń. Rozdział trochę krótki, ale mam nadzieję że będzie się wam podobać :)
Vicky xx.

niedziela, 13 października 2013

Podziękowania

Chciałam wam bardzo podziękować za 300 wyświetleń i wszystkie miłe komentarze. Naprawde nie wiecie jak to motywuje do pisania. Dlatego jeśli czytasz to proszę skomentuj. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. Mam nadzieję że blog wam się podoba. Następny rozdział postaram się dodać jutro. Pozdrawiam :)
Vicky xx.

Rozdział 2

    Rano obudziłam się cała obolała. Tak to jest gdy się śpi w ubraniach. Przewróciłam się na plecy i poczułam coś ciepłego przy moim boku. Koło mnie na łóżku leżał, mój mały rudy kotek. Zwierzątko gdy wstałam powoli się przeciągnęło i spojrzało na mnie swoimi zielonymi oczkami, przypomniałam sobie o tym, że nie miałam dla niego misek i jedzenia. Zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było... Na stole w kuchni leżała karteczka.
"Lexi,
Pojechałam do miasta załatwić kilka spraw, będę w domu za kilka godzin. Kupiłam dla kota miseczki i jedzenie. Nakarm go. Pamiętaj !
Babcia. "
No tak... Mieszkamy na obrzeżach Seattle, więc do miasta się trochę jedzie. Obok karteczki była kocia karma i dwie miseczki. Eh... Moja babcia na szczęście o wszystkim pamięta. Dałam Rose jeść i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam koc, poduszki, mój pamiętnik i zeszłam na dół. Położyłam się na kanapie pod cieplutkim kocem, włączyłam nowa płytę, otworzyłam zeszyt i zaczęłam pisać.

Drogi Pamiętniku,
     Minęły już 3 lat, a ja wciąż nie mogę zapomnieć. Na dodatek dzisiaj znowu przyśnił mi się ten chłopak. Dokładnie pamiętam to jak wyglądał... Jego zielone oczy patrzące się na mnie przerażone i jednocześnie bardzo zmartwione, jego malinowe usta, jego gęste, ciemne loki okalające twarz i ten jego zachrypnięty głos. Na samo wspomnienie mam ciarki. Czy to nie dziwne ? Nawet go nie znam. Oh... Ile bym dała żeby móc się dowiedzieć kto to jest, bo chociaż przez chwilę z nim porozmawiać i mu podziękować. No, ale cóż najwyraźniej nie ma takich szans. Wracając do milszych rzeczy. Myślę, że dzisiaj przed wigilią pójdę na grób rodziców. Dawno tam nie byłam. Ciekawe co u nich słychać, czy są szczęśliwi ? Te pytania cały czas mnie męczą. Wczoraj były moje urodziny.. Dostałam małą kotkę, wabi się Rose. Niall znowu musiał się ze mnie ponabijać i kupił mi prezerwatywy... Idiota, ale za to go kocham, zawsze jest wesoły, uśmiechnięty. Jest jak mój starszy brat, którego nie mam. A Jullia. Hm... Jesteśmy jak siostry, to dzięki niej udało mi się odrobinę pozbierać po wypadku. No cóż będę kończyć pisanie. Muszę się przygotować do kolacji. A i jeszcze jedno. Niall zaprosił mnie na imprezę. Nie jestem pewna czy chcę na nią iść, ale w sumie dawno się nie bawiłam.. Może to dobry pomysł ? Może czas się wreszcie uwolnić od tej sprawy ?

     Zamknęłam zeszyt i odłożyłam go na kanapę. Miałam tyle do przemyślenie. Spojrzałam na okno śnieg znów zaczął padać. Nagle zaczęło mi burczeć w brzuchu. Może powinnam w końcu coś zjeść.. Moja babcia twierdzi że strasznie schudłam przez te 3 lata. Nie żebym kiedykolwiek był jakoś specjalnie gruba, ale nigdy nie należałam do tych szczupłych.. A teraz jak to mówi moja babcia sama skóra i kości.. Zrobiłam sobie kanapki i zaczęłam oglądać telewizję.. Nic specjalnego się tam nie działo.. Skakałam tak z kanału na kanał.. W końcu usłyszałam przekręcanie kluczy w zamku.. Rose nagle się obudziła i pobiegała do przedpokoju..
- Hej Lexi. Proszę weź Rose bo zaraz ucieknie.
- Dobrze babciu już idę.
Wstałam z kanapy i poszłam po mojego kota. Gdy miałam ją już złapać, mała wybiegła na dwór jak oparzona. Bezmyślnie pobiegłam za nią na dwór.. Rose biegła w stronę lasu, nie wiedziałam jak długo będę musiała ją gonić. W końcu ją złapałam, ale był problem.. Nie wiedziałam gdzie jestem i jak wrócić do domu, a na dodatek nie miałam kurtki. Wzięłam kotkę na ręce i szłam w stronę z której przyszłam.. Zaczęło się powoli ściemniać kiedy wyszłam na główną drogę. Poznałam tą okolice.. Niedaleko stąd jest cmentarz na którym są pochowani moi rodzice. A stamtąd jest 15 minut drogi do domu babci. Zaczęłam iść, ale cały czas coś mi nie dawało spokoju. Miałam wrażenie że ktoś za mną idzie. Nie obracałam się tylko szłam dalej wmawiając sobie że tylko mi się to zdaje. Gdy doszłam na cmentarz skierowałam się w stronę grobu rodziców.. Biały marmur był pokryty śniegiem przez co znicze i kwiaty były mało widoczne.. Zdjęcie rodziców było pokryte delikatną warstwą puchu, dlatego odgarnęłam go. Spojrzałam na ich uśmiechnięte twarze. Rodzice by nie chcieli żebyś przez całe życie była smutna, oni by chcieli byś była szczęśliwa i miała normalne życie. Słowa mojej babci uderzyły we mnie z wielkim impetem.. No tak ma rację. Powinnam się wreszcie za siebie wziąć. Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę domu. Rose spokojnie leżała sobie na moich ręka i cichutko mruczała.. Gdy weszłam do domu stół był już nakryty. Zapomniałam ! Dzisiaj przecież jest wigilia.
- Babciu wróciłam.
- Kochanie gdzie ty byłaś ? Wiesz jak się martwiłam ?
- Spokojnie. Nic mi nie jest. Rose uciekła i musiałam ją złapać, a potem poszłam na grób rodziców.
- I jak ? Wszystko w porządku ?
- Tak ? Pomóc Ci w czymś ?
- Nie, słoneczko idź się ubierz.
      Puściła Rose i pobiegłam do swojego pokoju. Długo nie mogłam się zastanowić co ubrać. W końcu wybrałam turkusową sukienkę, która kiedyś należała do mojej mamy. To była jej ulubiona. Uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki się ubrać i pomalować. Gdy skończyłam stanęłam przed lustrem. Wreszcie wyglądałam jak człowiek. Dawno nie nosiłam tak żywych kolorów. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Byłam bardzo podobna do mojej mamy. Po tacie odziedziczyłam tylko niebieskie oczy. Ona miała brązowe. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół. Nagle rozbrzmiał dzwonek. Zaczęli się schodzić wszyscy goście. Było naprawdę dużo osób. Po odmówieniu modlitwy i zjedzeniu posiłku przyszedł czas na rozdanie prezentów. Najmłodsze dziecko w rodzinie zawsze rozdawało prezenty. Gdy  przyszła moja kolej otrzymałam niewielką paczuszkę. Powoli odpakowała ją i uchyliłam wieczko. W pudełku znajdowały się klucze.
- Do czego to klucze ?
- Do twojego mieszkania Alexis. To prezent od nas wszystkich.- uśmiechnęła się ciocia.
- Mojego mieszkania ? O mamo dziękuję wam !
Przytuliłam po kolei każdą osobę. Mam własne mieszkanie ! Będę mogła sama mieszkać. A może zamieszkam z Jullią ? To było by chyba najlepsze wyjście. Uśmiechnięta zasiadłam do stołu. Jak w każdą Wigilię po rozdaniu prezentów, śpiewaliśmy razem kolędy, a potem oglądaliśmy "Kevin, sam w domu". Wieczór minął mi bardzo wesoło od dawna nie byłam tak wyluzowana. Po raz pierwszy od 3 lat nie męczyły mnie już koszmary i zasnęłam również z uśmiechem.

sobota, 12 października 2013

Rozdział 1

- Lexi choć na dół, goście przyszli!!
Moja babcia nie dawała mi spokoju. No tak w końcu jutro mamy wigilię... Zamknęłam mój pamiętnik i zeszłam na dół. To dzisiaj mijają dokładnie 3 lata od wypadku i to również dzisiaj są moje 18 urodziny... Fajnie... prawda ? Tsa... Próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego dziwny grymas. Weszłam do pokoju.
- Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam.
Znowu to samo... Czy naprawdę o nich zapomnieliście?? Nie mam ochoty świętować kiedy oni leżą w grobie... Staram się wyglądać na szczęśliwą. Ale czy wy bylibyście szczęśliwi świętując tak swoje urodziny ?? Dobra nie ważne... Powinnam się uspokoić. Usłyszałam dzwonek do drzwi, dlatego poszłam otworzyć. Miałam nadzieję że to Jullia albo Niall, otworzyłam drzwi i zobaczyłam moich przyjaciół z niewielką paczuszką w której coś się ruszało.
- Wszystkiego najlepszego kochanie (...) - Moja przyjaciółka jak zwykle się rozgadała, ale niezbyt uważnie jej słuchałam. - (...) no i wszystkiego czego sobie zapragniesz.
- Ja się dołączam się do życzeń.-powiedział mój przyjaciel.
- Dziękuję wam kochani.
Zaprosiłam ich do domu i skierowaliśmy się w stronę salonu. Jak zwykle gdy Niall wszedł do pokoju moja rodzina obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem. Ciągle tak było, bowiem wszyscy z wyjątkiem mojej babci nie lubili punk'ów, ale Niall był inny. A poza tym był dla mnie jak starszy brat...
- Niall!! Jullia!! Miło że przyszliście!!
Moja babcia jak zwykle musiała się z nimi przywitać. Uwielbia ich... Gdy wszyscy już złożyli mi życzenia i wręczyli prezenty przyszedł czas na ich odpakowywanie. Jako pierwsza poszła niewielka paczuszka od babci, w której było złote otwierane serduszko, a w nim zdjęcie moich rodziców. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć... Na myśl przychodziło mi jedno słowo...
- Dziękuję ci  babciu, jest cudowny...
Od razu założyłam naszyjnik i przytuliłam się do osoby, która przez ostatnie 3 lata praktycznie zastępowała mi matkę, ojca i najlepszą przyjaciółkę... Reszta paczek nie była jakoś znacząca. Były to między innymi bluza, płyta The Rolling Stones, trylogia "50 Twarzy Greya" od mojej kuzynki i perfumy od Diora.. Jako ostatnia została paczka od moich przyjaciół.. Prezent był średniej wielkości i co chwilę wydobywały się z niego jakieś dźwięki. Wzięłam go do rąk i odpakowałam. Znajdował się tam malutki rudy kotek i paczka P R E Z E R W A T Y W ?!
- Kogo to był pomysł ?!
Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy  nie mogli opanować napadu śmiechu.
- Gdybyś... ty... widziała... swoją... minę... - Julia powiedziała to pomiędzy napadami śmiechu.
- Hahahaha bardzo zabawne... Ale dziękuję za cudnego kotka.
-Od dawna chciałaś mieć zwierzątko, a twoja babcia wreszcie się na nie zgodziła, po naszych długich prośbach...
- A poza tym drugi prezent na pewno ci się przyda.- Dodał blondyn i zaczął śmiesznie ruszać brwiami.
- Hahaha dziękuję za troskę.
Reszta wieczoru minęła w spokoju. Wszyscy jedli, śmiali się i rozmawiali. Na chwilę zapomniałam o wypadku i o dręczących mnie snach i myślach... Nagle przypomniałam sobie o kimś kto już dawno przestał mnie nękać w myślach. O tajemniczym chłopaku, który mnie uratował.. Wciąż pamiętałam jego przystojną twarz. I jego oczy w których było widać wielki niepokój i troskę. Z krainy marzeń wyrwała mnie moja kuzynka Nina.
- I jak nazwiesz kotka??
- Hm... Myślę, że Rose...
- Słodko, pasuje do niego... - uśmiechnęła się
- A ja bym go nazwał... Ruchacz- przerwał nam Niall.
- Hahahah zboczeniec.. Nie no, jest jakie jest... Mnie się podoba.- mówiąc to wywróciłam oczami.
- No dobra... Tak tylko mówię.
Gdy goście się rozeszli zostałam z Niall'em i Jullią sama... Moja babcia zbierała rzeczy ze stołu więc mogliśmy spokojnie pogadać. Poruszaliśmy wszystkie możliwe tematy. Gadaliśmy o muzyce, potem o zamieszkach w mieście. W końcu Niall zaczął gadać o imprezie świątecznej, którą organizował, nie wiedziałam czy chcę na nią iść... No, ale czego się nie robi dla przyjaciół. To była też okazja aby się w końcu rozerwać i nie myśleć o tym co się stało.. Nie pamiętam już kiedy poszłam na taką imprezę i naprawdę dobrze się bawiła.. To było chyba wieki temu. No cóż...
- Myślę, że my będziemy z Niall'em już szli... Robi się późno.
- Jasne rozumiem.
Odprowadziłam ich do drzwi i się pożegnałam. Babcia musiała się położyć, bo w domu było strasznie cicho. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie. Przed oczami znów miałam twarz nieznajomego... Zastanawiałam się kim on jest i dlaczego nam pomógł. Oparłam czoło o szybę i wpatrywałam się w dal. Śnieg perfekcyjnie pokrywał drzewa i góry. Kochałam zimę, zawsze kojarzyła mi się z świętami, prezentami i czasem radości. Niestety to się zmieniło. Myślę że jutro pójdę odwiedzić rodziców. Wypadało by... Zmęczona usnęłam tak jak siedziałam, przytulona do poduszki...
______________________________________________________________________

Hej, witamy was na Snow !! Jak niektórzy już zauważyli są dwie adminki.. Mianowicie Ja Vicky i druga Niki. Mam nadzieje, że blog wam się spodoba. Liczymy na szczere komentarze. Jeżeli chcecie być informowani wystarczy kliknąć na górze w zakładkę 'Informowani'. Jeżeli macie jakieś pytania i sugestie dotyczące bloga lub pytania do adminek, klikajcie w zakładkę 'Kontakt'. Pozdrawiam, Miłego wieczoru.
Vicky xx.

piątek, 11 października 2013

Prolog

*3 lata temu*


Myślę że to był jeden z najgorszych dni w moim życiu.. A może  był  najgorszy.. Nie wiem,  ale wiem jedno..  Wtedy skończyło się wszystko.. a może zaczęło ?? Kończyłam właśnie 15 lat, jechaliśmy z rodzicami do dziadków bowiem był 25 grudnia.. Tak wiec był to 24 grudzień. Droga mijała nam spokojnie,  jednak nikt nie wiedział że nadchodzi śnieżyca.. To dziwne bo u dziadków naprawdę rzadko się zdarzają takie rzeczy.. No, ale wracając do tematu.. Padał śnieg.. Ja siedziałam z tyłu i śpiewałam świąteczne piosenki.. Nie mogłam się już doczekać jak zobaczę całą rodzinę..  Tata i mama rozmawiali o czymś zawzięcie, a ja zaczęłam się wpatrywać w okno.. Krajobrazy były cudne.. Góry, las, śnieg.. Moja ukochana pora roku.. Rozmarzona wpatrywałam się w okno kiedy w radiu podano komunikat ze był wypadek gdzieś tam… nie zainteresowałam się tym zbytnio i nie słuchając dalej powróciłam do marzeń.. Jednak widziałam że tatę mocno poruszyła ta informacja.- Jesteś zapięta Lexi ??- Tak, tato. Co się stało ??- Nic kochanie, po prostu się pytam.
Wzruszyłam ramionami i nie powracałam do tematu..  Cały czas jednak coś nie dawało mi spokoju.. Zmęczona podróżą usnęłam.. Obudził mnie nagły krzyk mamy i poczułam jak autem mocno szarpie i coś się o nie obija.. Nie wiedziałam co się dzieje, dlatego spróbowałam otworzyć oczy, nim jednak zdążyłam poczułam mocne uderzenie i straciłam przytomność.. Obudziłam się po 15 minutach, ale wydawało mi się jakbym spała kilka godzin... Czułam straszny ból w nogach. Próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam.. Jedyne co mogłam robić to patrzeć na moich rodziców.. Nie wiedziałam czy żyją, ale modliłam się aby tak było.. Nie wiem ile tak leżałam.. Wydawało mi się że dość długo.. Gdy nagle poczułam jak ktoś zabiera coś z moich nóg, dzięki czemu wreszcie je czułam. Po chwili jakby znalazłam sie w powietrzu, niesiona przez tajemniczą osobę.. Usłyszałam jak otwiera drzwi samochodu i układa mnie z tyłu na siedzeniach.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz.. Był bardzo przystojny, chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów, aby potem wiedzieć kto był moim wybawcą.. Niestety straciłam bardzo dużo krwi i zaczęłam tracić przytomność. Słyszałam jeszcze jak ten chłopak dzwoni na pogotowie i mówi że są tu prawdopodobnie dwie matrtwe osoby i jedna żywa.. Byłam w szoku, ale nic nie mogłam zrobić.. Po chwili widziałam juz tylko ciemność..


*dzisiaj* 

Stało się to dawno temu a ja wciąż pamięta to jakby było wczoraj.. Gdy obudziłam się następnego dnia po wypadku tego chłopaka nie było, a moi rodzic nie żyli.. Teraz skończyłam 18 lat i mieszkam u babci, a dzisiaj jest właśnie rocznica śmierci moich rodziców.. Wtedy nie wiedziałam że ten wypadek tak wiele zmieni w moim życiu...